Forum Wilkołak - Caern Biała Sowa Strona Główna Wilkołak - Caern Biała Sowa
[ Niezależne forum poświęcone grze RPG firmy White Wolf - Wilkołak Apokalipsa ]
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Poszukiwanie Srebrnego Serca

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wilkołak - Caern Biała Sowa Strona Główna -> Zapiski
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isabelle
Obrońca



Dołączył: 11 Lis 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Sob 17:49, 11 Lis 2006    Temat postu: Poszukiwanie Srebrnego Serca

Wysiadłam z wypożyczonego samochodu i rozjerzałam sie po okolicy. Prychnęłam odurzona smrodem tej nowojorskiej dzielnicy. Wyjęłam z kieszeni bojówek zmiętą kartkę, rozprostowałam ją i oczytałam mrucząc pod nosem to co na niej się znajdowało: " Melinda i Jessica Light, West 79th Street 168 / 46 , Manhattan NYC " Obejrzałam tą dośc obskurną kamienicę, szacując gdzie mogą znajdować się okna mieszkania. Skrzywiłam się i powoli ruszyłam do środka. Podeszłam do domofonu i nacisnęłam szukany numer. Usłyszałam delikatny zgrzyt i po chwili cichy głos. - Tak? słucham? Oparłam się i zbliżyłam twarz do głośnika. - Mieszkanie państwa Light? Dziwne szemranie po drugiej stronie. - Kto mówi? Obruszyłam się zniecierpliwiona i z ledwością powstrzymałam niemiłą odpowiedź. Przełknęłam jednak ślinę i jak najmilej zapytałam. - Szukam Jessici Light, jestem od przyjaciela i jej opiekuna. Osoba przy domofonie chrząknęła nieprzyjemnie wprost do słuchawki, powodując nieprzyjemny zgrzyt. - Wynajmuję to mieszkanie od pani Jessici, ale nie wiem gdzie można ją znaleźć. Mam tylko numer jej konta. Oceniłam prawdomówność, po czym odeszłam bez słowa w stronę forda. Oparłam się o drzwi i spojrzałam na budynek. W jednym z okien po chwili ukazała się jakaś wątła sylwetka schowana za firanką. Zapaliłam papierosa i zaczęłam zastanawiać, gdzie można znaleźć tą dziewuchę. W Caernie Wilekiego Czarnego Wilka jej nie było. Swoją drogą sam Caern został zapieczętnowany i zostały opuszczone mury, trzeba będzie to zgłosić. Zaciągnęłam się głęboko i wtedy wpadła mi mała myśl.. duchy. Powinny wiedzieć co się działo. Zaciągnęłam się jeszcze raz i spojrzałam niezadowolona na fajkę. Szkoda wyrzucać, ale wykonanie szybko misji jest ważniejsze. Rzuciłam i zdeptałam peta, po czym szybko wskoczyłam do forda i skierowałam się do Central Parku.

Caern nie zmienił się ani trochę od mojej poprzedniej wizyty. Dalej zamknięta furtka na opuszczony cmentarz, którą musiałam pokonać. Zamknięty kościół. Posępnie wyglądające nagrobki, niektóre strzaskane lub podziurawione kulami. Widać nie nudzili się tu, ale żeby zamykać Caern? Nie moja sprawa. Mam misję. Weszłam bezzastanowienia do Umbry, pewna że nikogo oprócz mnie tu nie ma, dzięki swoim zmysłom.
Umbra była równie posępna, wszystko oplecione pajęczyną, głownie kościół, pewnie mieli sporo technologii. Nieważne. Rozglądam się za duchami. Małe nieznaczące i umykające przede mną, na nic się nie przydadzą. Moją uwagę przykuło jedno z drzew, podeszłam do niego i oparłam się o nie. - Szukam Jessici Light Nic. Oparłam jedną nogę o konar. - Wiem, że mnie rozumiesz. Takie stare drzewa z Caernów zawsze znają naszą mowę. Więc? Drzewo poruszyło się jakby otrząsając z mojej uciążliwej obecności i powoli wydobył się głeboki głos. "Dziecko Luny w pełni..od razu łatwo wyczuć..." Prychnęłam, nawet troszkę rozbawiona. - Do rzeczy. Nie mam czasu na Twoje analizy. Drzewo zamruczało jakby również rozbawione. "A czegóż to pragniesz od tego Dziecka Gai?" Zmarczyłam się niezadowolona i znowu powstrzymałam od kąśliwego komentarza i kopnięcia tego drzewa. Opanowałam się myślać o wydobyciu informacji i wykonaniu misji. Muszę ją odnaleźć, bo podobno żle się z nią dzieje. Przyjaciel jej szuka i wysłam mnie. Duch milczał chwilę jakby kontempliując każde moje słowo. Dla mnie trwało to wieki nim się w końcu odezwał. "Ostatnio...była w Elizjum wampirów w Polsce.." Powstrzymałam reakcję zdziwienia zachowując kamienną twarz i z lekką odrazą w myślach zaczęłam przekilnać mój cel. Ale słuchałam dalej ociągającego się drzewa. "..to było...w hmmmm... miasto na K..." Przerwałam rozmyślania drzewa, wiedząc że mogłoby zastanawiać się kilka dni. Sluchaj..powiedz mi czyje to Elizjum Ostatnie słowo starałam się, aby nie zabrzmiało z odrazą jaką czułam. " To jest...Esche...Victoria...Cortez.." Kiwnęłam głową i odeszłam od drzewa, które coś tam jeszcze mruczało. Wyszłam z Umbry i wróciłam do samochodu. Usiadłam i zaczęłam się znowu zastanawiać co zrobic z tymi informacjami. Wziełam komórkę i zadzwoniłam do Ellen, pracownicy "Lunar Dust" i mojej dobrej znajomej. Jako najlepiej poinformowana magini, szybko odpowiedziała mi gdzie dokładnie znajduje się tamto Elizjum. Mój kolejny cel, gdzie mam nadzieję znajdę w końcu tą cała Light. A teraz pora wracać do Polski...

Podróż trwała parę godzin, z samolotu przesiadłam się od razu do swojego już jeepa i ruszyłam do Elizjum. Pare godzin jazdy i zaparkowałam niedaleko głownej bramy. Wolnym krokiem zaczęłam iść w stronę białego budynku, paląc papierosa. Oceniłam jego wielkość i potencjalne zabezpieczenia. Z niechęcią weszłam na schody. Poczułam odrazę do tego miejsca. Wewnętrznie czułam jego smród. Pijawcze leże. Opanowałam wstręt i złość myśląc o wykonaniu misji. Zgasiłam peta i weszłam do środka. Piękne salony i pomieszczenia, ale wszystko puste lub zamknięte. Bez problemów zwiedziłam cały budynek. Śmieszne, gdybym chciała mogłabym się pomęczyć z dostaniem do zamkniętych pomieszczeń. Ale najważniejsza jest misja. Potrzebuje informacji o tej Light i muszę ją znaleźć. Nie mogę prowadzić prywatnej wojny w pijawczej fortecy, niemając na jej temat innych inforamcji. Prychnęłam pogardliwie i szybko opuściłam miejsce. Niestety będę musiała przyjść tu znowu. Ta myśl kazała mi przeklinać tę głupią Light, co ona tu w ogóle szukała? Po co tu przylazła? Złość mi nie pomaga i zastanawianie się. Misja. Misja jest najważniejsza, nie szczegóły i czyny osób nieważnych. Wróciłam do jeepa i postanowiłam się przespać.

Kolejny raz poszłam do tego padlinowego domu. Tym razem były w nim dwa wampiry. Jeden cichy i służalczy do tego drugiego, który wydał mi się arogancki i niewart zachodu. Więc powstrzymując się jak tylko to możliwe, żeby nie odpyskować i nie wszcząć walki, milczałam i zdawkowo odpowiadałam na pytania. po prostu czekałam aż się główna padlina obudzi i będę mogła wypytać o potrzebne mi informacje. Pojawiło się tam jednak pewne dziwne zjawisko, śmierdzące niemiłosiernie zgniłym mięsem, niemytym ciałem i trochę... wilkiem. Ale odsunęłam od siebie początkową ciekawość i chęć przyjrzenia się mu. I oczywiście odsunięciu kolejnej potyczki. Misja. Po to tu jestem. Nic innego nie może zajmować moich myśli. Nie mogąc już wytrzymać czekania i powstrzymaywania ciągłej odrazy i chęci walki, wyszłam na spacer. Odeszłam daleko od tego miejsca, chodząc po okolicznych lasach. Wróciłam tam później po zupełnym uspokojeniu i oczyszczeniu myśli. I zastałam w tym domu dziwną kłotnię, kolejne odrażające dialogi między nimi, zmusiły mnie iść uspokoić się na zewnątrz i wypalić papierosa.
Wróciłam z postanowieniem, że nie mogę dłużej czekać i muszę natychmiast otrzymać odpowiedź. Poczekałam chwilkę i w dogodnym momencie względnej ciszy zapytałam o pannę Light. Jak się zdawało właścicielka domu poinformowała mnie, że Jessica nie żyje. Uświadomiłam ją, że to niemożliwe bo teurgowie nie mogli przywołać jej ducha. Już miałam się odwrócić i wyjść, bo nienawiść brała we mnie górę, kiedy wampirzyca poprosiła mnie o informacje w sprawie Light. Opanowaując moją nienawiść na taką bezczelność wobec mnie, mechanicznie odpowiedziałam "dobrze" i wyszłam pełna złości. Pora szukać dalej, może znowu duchy mi pomogą w misji. Odeszłam w stronę drzew i weszłam do Umbry.

Zdziwiłam się widząc niezbyt duże wpływy Żmija w tym miejscu. Lekkie tylko skażenie, a ogród za domem wydawał się być dosyć bliski Gai. Podeszłam do największego z drzew i ponownie zaczęłam wypytywać. Rozmowa była podobna, choć więcej było czekania i opanowywania emocji. Ten duch nie był tak uległy do informowania jak tamten z Caernu. Ale na moje szczęście ta cała Light, jak się dowiedziałam bywając tu przychodziła pod drzewo i wylewała swoje smutki. Prychnęłam jak to usłyszałam i trochę nieufnie toczyła się dalsza rozmowa z duchem. Ale w końcu dowiedziałam się, że jakiś "kot z duszą wilka pachnący czasem dziką matką" i "krwiopijczy przebudzony o tej samej woni z rzadka" zabrali ciała dwójki Garou. Wiele mi to nie dało, ale zaczęłam się zastanawiać nad zapachem opisanym przez drzewo. Zostawiłam znowu ducha i poszłam do samochodu. Wyszłam z umbry i od razu zadzwoniłam do Ellen. Opowiedziałam jej wszystko. Pomyślała dłuższą chwilę i jako bardziej doświadczona uznała, że ten zapach mógł pochodzić z wyjątkowo czystego miejsca, pełnego mocy Gai. Dobra Ellen od razu sprawdziła pobliskie tereny i znalazła kilka potencjalnych celów. Podziękowałam i zastanowiłam się gdzie jechać najpierw. Obstawiałam dwa Caerny. Caern Księżycowego Żubra w pobliskim rezerwacie i Caern Srebrnego Smoka, daleko w dzikich borach, w samym ich sercu. Pojechałam beznamysłu do pierwszego Caernu. Okazał się błędnym wyborem. Przywitała mnie wataha i niestety nic nie wiedziała, nawet nie słyszała nigdy o Jessice, czy tamtej dwójce. Za szybko mi wszystko poszło i za łatwo. Cholera moja misja musiała się jak na złość pogmatwać. Jechałam, więc dalej myśląc tylko o jednym.

Dojechałam na miejsce w południe, zmęczona podróżą i ponurymi myślami o niewykonaniu misji. Zaparkowałam wóz z dala od lasu, na środku dzikiej łąki. Postanowiłam poczekać do wieczora i trochę się przespać. Ułożyłam się wygodnie na tylnim siedzeniu i zasnęłam natychmiast. Obudziłam się i od razu ruszyłam przez łąki do boru. W formie wilka spokojnie skradając się przeszłam las i już miałam wejść do Caernu, kiedy zobaczyłam dwie osoby. Kobietę i mężczyznę oraz dwa ciała. Jedno na stosie pogrzebowym, a drugie na ziemi. Nie widziałam dobrze, ale uznałam że nie mogę się mylić tam jest ta cała Light. Zaczaiłam się gotowa w każdej chwili wyskoczyć do walki. Ale zauważyłam, że mężczyzna stojący nad drobnym ciałem na ziemi coś szepcze. Weszła w umbrę, żeby zobaczyć ewentualne nadprzyrodzone zjawiska. Nie pomyliłam się na szczęście. Zobaczyłam jak jakiś duch wstępuje w ciało na ziemi. Byłam pewna, że ożywili Jessicę. Reszta mnie nie obchodziła. Postanowiłam poczekać na bieg wydarzeń i poczekać na skraju lasu. Biegłam wciąż w umbrze, aż wyszłam z lasu. Rozejrzałam się i opuściłam umbrę. Wróciłam się do jeepa, po swoje rzeczy gotowa na kilku dniowe czekanie na Light. W końcu ją zostawią samą i będę mogła się nią zajać, zakończyć moją misję. Idąc na skraj lasu, zobaczyłam wielką łunę ognia i słup dymu nad lasem. Pewnie podpalili stos. Rozpaliłam ognisko i usiadłam przed nim. Posiedzę troche i znowu pojdę spać, a jutro sprawdzę Caern. Rozsiadłam się wygodnie przed ogniskiem, zjadłam w końcu i napiłam się porządnie i obmyślałam kolejne posunięcia patrząc na coraz mniejszą łunę nad lasem. W końcu zaczęłam robić się senna przez tą nudę i lekkie zimno. Zarzuciłam koc na ramiona okrywając się dokładnie i skrzywiłam się czując znajomy ból na prawym boku. Znowu otworzyła mi się ta przeklęta rana, pewnie przez tą cholerną misję. Chciałam się położyć, gdy poczułam delikatny powiew woni. Ziemia. Gaia. Las. Dzikun. Ciało. Człowiek. Wilk. Wytężyłam wzrok w kierunku skąd dochodził zapach. Zobaczyłam sylwetkę zwierzęcia, szarego wilka. Obserwowałam go spokojnie, gotowa na każdą przyszłą sytuację. Zauważyłam, że wilk jest wycieńczony i jakby oszołomiony. Domyśliłam się od razu. Jessica Light. Uśmiechnęłam się do siebie, zapaliłam szybko papierosa i przybrałam pozę jakbym cały czas czekała na nią. Taką postawą szybciej zdobędę jej zaufanie, a raczej to że nie oprze się i pojdzie ze mną tam gdzie ja zechcę. Powstrzymałam kolejny krzywy uśmiech, kiedy wilk zbliżył się w moją stronę i zaczął uważnie obserwować. Teraz już jest moja. Zakończę misję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jessica
Opiekun Totemu



Dołączył: 11 Lis 2006
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: NYC

PostWysłany: Sob 17:59, 11 Lis 2006    Temat postu: "Poszukiwanie samej siebie..."

Zostawiłam to miejsce, caern, za sobą i tą dziwną kobietę, Dei. Wszystko znajome a jednocześnie nowe i obce. Uciekłam w las w formie hispo. Chciałam poczuć choć trochę swoją siłę, biegnąc jako potężny wilk. Biegłam przed siebie, na oślep, bez jakiegokolwiek celu. Bez żadnych myśli, nie miałam już sił na to by zastanawiać się co się stało i kim tak na prawdę jestem.
Dopiero zmęczenie kazało mi się zatrzymać, jednak nie mogłam. Przystanęłam wyczepana, ale czułam że muszę iść. Moja stagnacja w cichym miejscu doprowadziłaby tylko do rozmyślań. A ja tego nie chciałam. Czułam dziwny, niezrozumiały ból i tęsknotę. Szczególnie wspominając widok stosu pogrzebowego, który był wrotami dla dusz niejakiej Jessici i Scariota. Te osoby wymieniła ta dziwna kobieta w caernie. Caernie?! Skąd ja znam to wszystko?! I czemu pamiętam tak niewiele?! A jednak czułam dziwną więź z "Jessica". Byłam początkowo pewna, że ja jestem Jessica. A Scariot? Czemu czuje taką dziwną pustkę, tęsknotę i ból. Czuję jakbym go znała dobrze i równie dobrze znała Jessicę. Czemu?! Pamiętam mgliście jakieś przeżycia, wspomnienia wydarzeń dziwnych i nieprawdopodobnych, miłych i nieprzyjemnych. Jestem pewna, że są moje. Są jednak rozmyte w niektórych momentach. Widze twarze, sytuacje... ale wszystko jest bezimienne. Postacie wołają do siebie głucho. Ktoś woła mnie, ktoś coś do mnie mówi, krzyczy, grozi, pociesza...ale jak się do mnie zwraca? Pustka.. to jest jak wycięte. Czuję tak wiele emocji, ale nie wszystkie rozumiem.
Zaczęłam myśleć..musiałam biec dalej! Ale nie miałam sił. Powoli przebierałam łapami, potykając się o korzenie. Trochę jakby drzewa nie chciały bym szła dalej. Ale szłam, musiałam. Dopiero teraz ocknąwszy się zauważyłam, że las przerzedza się. Zobaczyłam jego skraj i... ognisko. Kolejne stosy? Czy to kolejni moi nieznajomi znajomi? Nie.. za małe. To zwykłe ognisko. Ociężale i niechętnie poszłam w stronę ognia. Podchodząc bliżej spostrzegłam postać oświetloną przez blask ogniska. Siedziała po turecku, paląc papierosa. Okryta szczelnie ciemnym kocem zarzuconym na ramiona, uniosła wzrok w moją stronę. Była to młoda kobieta z butnością i stanowczością w oczach. Może był to efekt ognia, a może rzeczywiście był w nich drapieżny błysk? Nie wiedziałam. Uśmiechnęła się do mnie jakby z wyrzutem mówiącym, że w końcu raczyłam się zjawić. Wyglądała jakby mnie oczekiwała. Tej dziewczyny na pewno nie znałam. Jej twarz w żadnym zakątku mojego umysłu nie była mi znana. Wstała nagle energicznie odrzucając koc. Szczupła, dość wysoka z włosami związanymi w warkocz, określiłam ich długość pobieżnie i musiały rozpuszczone sięgać jej conajmniej do łopatek. Krótki biały podkoszulek i bojówki niskie w stanie były trochę skąpym strojem jak na tą zimną noc. Może dlatego była zła moim opóźnieniem. Ale ja wcale nie wiedziałam gdzie idę... Kolejna zagadka, żeby dręczyć mój umysł.
Dziewczyna zaciągnęła się ostatni raz papierosem, rzuciła go na ziemie i zdeptała. Spojrzałam na peta, potem na kobietę. "W takim miejscu?" pomyślałam. Jakby czytając moje myśli nieznajoma uśmiechnęła się słodko i miękkim głosem powiedziała:
- Posprzątamy odchodząc.. Jessico.
Drgnęłam na te słowa. Jessico? Przecież tamta Fianna dała mi wyraźnie do zrozumienia, że muszę się mylić i wybrała mi nowe imię...Tiernan. Ale to nowe imie, nie moje. Ogarnął mnie dziwny smutek, kolejne przykre myśli i uczucia na myśl o tym wszystkim. Spojrzałam na dziewczynę. Zaczęła ogarniać obozowisko. Podeszła do plecaka i wyciągnęła z niego jakąś bluzę, rzuciła ją pod moje łapy. Utkwiłam w niej ślepia zdezorientowana. Uśmiechnęła się tylko i zaczęła pakować inne rzeczy do torby. Dyskretnie wciągnęłam powietrze w nozdrza. Nie czuję Żmija. Jeden plus. Moje wilcze zmysły odzieliły zwykłe wonie i zaczęłam wyłapywać zapach tej dziewczyny. Poczułam zapach Gai przemieszany z małpą, delikatny pot, żadnych specjalnych zapach poza jednym... krew. Przyjrzałam się uważnie i dopiero teraz zobaczyłam, że momentami porusza się sztywno lub delikatnie muska bok. Zapewne jest ranna. Dziwne, bo jestem raczej pewna że to Garou.
- Zbieramy się panno Light.
Wyrwała mnie z tych rozmyślań. Stała teraz wyprostowana z krzywym uśmiechem i plecakiem zarzuconym na ramię. Nie zauważyłam nawet kiedy zgasiła ognisko. Otrząsnęłam się i przypomniałam sobie o zmęczeniu. Zerknęłam na ubranie u mych łap. Bezzastanowienia przybrałam formę homid i szybko ubrałam bluzę. Dziewczyna bezsłowa ruszyła przed siebie. Ociężale poszłam za nią. Czemu? Może coś się dowiem, w końcu nazwała mnie po imieniu jakie uparcie uważałam za swoje. Przeszłyśmy długą łakę i dotarłyśmy do jeepa, który stał na środku drogi. Nieznajoma rzuciła plecak na tylnie siedzenie i nie czekając na mnie weszła do samochodu. Stałam chwilę zastanawiając się co zrobić, gdy samochód odpalił. Wzruszyłam ramionami i wsiadłam do niego. Nie zdarzyłam dobrze zamknąć drzwi, kiedy dziewczyna ruszyła ostro przed siebie. Siedziałyśmy w ciszy jadąc przez polną drogę. Wjechałyśmy w lasek i wtedy postanowiłam czegokolwiek się dowiedzieć.
- Kim jesteś i skąd mnie znasz? I... dokąd jedziemy?
Dziewczyna wpatrzona w drogę, odpowiedziała mechanicznie i bez żadnych uczuć.
- Isabelle Rawrave. "Płonąca Czarnym Gniewem". Szczenię Czarnych Furii. Ahroun. Nie znam, zlecenie odnalezienia i dostarczenia do "Brown's Company".
Zbiłam się lekko z tropu onieśmielona dziwnym tonem i obojętnością Isabelli. Spojrzałam na jej kamienną twarz.
- Zlecenie od kogo?
- Pana Browna. Irvine Brown "Miażdżący Wicher Ziemi". Możesz go znać ze starego imienia małpiego.
- Wicher...

Spojrzałam w prawo, za okno. Wicher... coś miota mi się w pamięci, ale nic dokładnego. Urywki jakiejś rozmowy w sypialni... coś o opiece i starej obietnicy. Rodzice... Wicher i moi rodzice. Nie potrafię w żaden sposób przywołać obrazu rodziców, jedynie słowa o nich. Coż... najważniejsze, że Wicher kojarzy mi się mile. Zerknęłam ponownie na dziewczynę. Prowadziła spokojnie, acz szybko. Wyjechałyśmy z leśnej drogi na asfalt, las powoli przerzedzał się. Nie widziałam sensu by wypytwywać o coś jeszcze, więc reszta podróży minęła w milczeniu.
Obudziłam się i zobaczyłam, że wciąż jedziemy drogą, tym razem szeroką i zatłoczoną. Przy drodze, między połaciami łak, stały jakieś zakłady i fabryki. Isabelle prowadziła spokojnie.
- Gdzie jesteśmy?
- Warszawa. Obrzeża.
- A gdzie jedziemy?
- Do naszej firmy. Jeszcze trochę.

Kiwnęłam głową i dalej wpatrywałam się za okno. Fabryki zagęszczały się, wszystko zaczęło się zcieśniać. Nagle Isa skręciła z głównej drogi, nie zdążyłam przeczytać drogowskazu. Jechałyśmy jeszcze chwilę otoczone gęsto zakładami, po czym znowu zaczęły się oddalać od siebie. Dzieliły je teraz spore odległości. Isa zwolniła. Zobaczyłam przed nami po lewej duży budynek ze szkła i betonu, otoczony wysokim murem. Podjechałyśmy pod żelazną bramę, Isa wychyliła się i uśmiechnęła do kamery. Brama powoli zacząła się otwierać, a my powoli podjechałyśmy pod budynek. Wyszłyśmy z samochodu, Isa od razu wzięła plecak i jakieś rzeczy z tylniego siedzenia, po czym podeszła do stojącego przed wejściem chłopaka. Rozejrzałam się. Dość duży teren, otoczony wysokim betonowym murem. Kamery, pełna elektronika, ładny spory budynek. Isabelle po krótkiej rozmowie z chłopakiem kiwnęła na mnie i weszliśmy wszyscy do budynku. Przestronny hol, ludzie w garniturach z papierami w dłoniach przemykali w stronę wind i schodów. Podeszłyśmy do recepcji. Młoda blondyneczka uśmiechnęła się szeroko, zarzuciła włosami i spojrzała po nas. Zlękniona jakby utkwiła wzrok w Isabelle.
- Idziemy do szefa.
Recepcjonistka wstała wystraszona i zaczęła coś cicho jąkać, w końcu zebrała się w sobie i wykrztusiła.
- Ale szef zaraz będzie miał spotkanie, wątpie żeby miał czas i...
Spojrzałam na blondynkę, potem na Isabelle, która bezzainteresowania poszła w stronę wind a z nią młody chłopak. Westchnęłam zakłopotana i podążyłam za nimi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wilkołak - Caern Biała Sowa Strona Główna -> Zapiski Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin